poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział II

Dopijając kawę myślała, jak dobrze się stało, że Dawid odszedł. Dopiero niedawno zaczęła patrzeć na to z innej perspektywy. Uświadomiła sobie, że za dużo poświęciła dla tego związku. Była kimś w rodzaju niewolnicy, która nie mogła mieć własnego zdania. Zawsze musiała się ze wszystkiego tłumaczyć, bo w innym wypadku była awantura. Wiedziała też, dlaczego ciągle podejrzewał ją o zdradę. Sam zdradził. W wielu przypadkach osoba która zdradza, dopatruje się zdrady u swojego partnera. Zupełnie jakby chciał oczyścić swoje sumienie, lub obwinić, że zdradził, bo został zdradzony.
- Głupia byłaś, mogłaś go zdradzić. Może byś nie cierpiała - powiedziała do siebie i od razu zaśmiała się szyderczo pod nosem, bo wiedziała, że nigdy nie posunęłaby się do takiego kroku. Z rozmyślań wyrwało ją pukanie do drzwi. Nikogo się nie spodziewała, a znajomi zawsze uprzedzają przed wizytami, więc w dalszym ciągu siedziała przy małym kuchennym stoliku. Wtem rozległ się dzwonek. Vida, usłyszawszy go z balkonu, podbiegła szybko do drzwi i zaczęła szczekać. Kinga spojrzała na zegarek. Dochodziła ósma. O tej porze, w sobotę, to już w ogóle nikogo się nie spodziewa. Odstawiła kubek do zlewu i podeszła do drzwi. Szczekanie Vidy zagłuszyło jej kroki.
- Tym lepiej - pomyślała - mogę  dyskretnie zobaczyć kogo diabli niosą.
Spojrzała przez wizjer i zaparło jej dech w piersiach. To był Dawid. Stał pod jej drzwiami z ciemną, podróżną walizką na kółkach i kluczem w ręku. Był to klucz od jej mieszkania, na szczęście już nie będzie pasował. Kinga, po rozstaniu, postanowiła pozmieniać kilka rzeczy w mieszkaniu, by nic jej nie przypominało o byłym narzeczonym. Zaczęła od wymiany zamków, a skończyła na małym remoncie. Szybko rozejrzała się po swoim mieszkaniu z satysfakcją. W przedpokoju, na podłodze, położone były beżowe kafelki, a na ścianach kremowe panele ścienne. Na prawo od drzwi przymocowany był wieszak, a obok wielka zabudowana narożna szafa koloru olchy. Po lewej stronie, w rogu, było duże legowisko psa, a nad nim kilka półek, z akcesoriami dla czworonoga. Wszystko idealnie ze sobą współgrało. W salonie znajdowała się zielona kanapa z dwiema brązowymi poduszkami i fotel do kompletu. Przed nimi stał niewysoki stolik z pomarańczowymi blatami. Ciemne drewno na podłodze przykrywał niewielki, puszysty dywanik w kolorze ciemnej śliwki. Ściany były koloru bladej lawendy, gdzieniegdzie przyozdobione małymi obrazkami anonimowych artystów. Na największej ze ścian wisiał wielki i płaski telewizor. W rogu, stał regał i mały barek. Jedynie kuchnia pozostała w nienaruszonym stanie. Ciemne meble z jasnymi blatami zawsze się jej podobały, więc postanowiła nie zmieniać nic, oprócz karnisza. Dopasowała go kolorystycznie do mebli i wywiesiła podwiązywaną, białą firaneczkę. Teraz, jej mieszkanie wyglądało tak, jak zawsze sobie to wyobrażała.

*  *  *  *

Dzwonek rozległ się ponownie. Przez krótką chwilę chciała po prostu odwrócić się na pięcie i pozostawić byłego pod drzwiami, ale ciekawość tego, co on tu robi, była znacznie silniejsza. Przekręciła zamek i uchyliła drzwi, wystawiając przez nie głowę.
- Cześć Kinga - powiedział z dziwnym entuzjazmem - pewnie się mnie nie spodziewałaś? - zapytał. Wyraz jego twarzy sugerował, że oczekuje jakiejś odpowiedzi. Młoda kobieta bez zastanowienia odpowiedziała, że nie. Nie wie też co on tu robi i czego właściwie chce. Vida warczała za jej plecami. Nie lubiła obcych, a Dawida nie znała. On spojrzał na nią pogardliwym wzrokiem. Nigdy nie przepadał za zwierzętami
- Chciałbym wejść i odpocząć - rzucił nagle - bo długa droga za mną.
- Chyba sobie żartujesz?! – Kinga nie kryła oburzenia - Nie masz tu czego szukać, wynajmij sobie hotel! - była wściekła. Już miała zamknąć drzwi, ale on zatrzymał je nogą.
- Mam prawo tu być! Jestem zameldowany! - wykrzyczał jej w twarz. Złapał ją za rękę i już miał ją popchnąć, gdy poczuł silny ból tuż nad kolanem. To Vida stanęła w obronie swojej pani. Z małego szczeniaka, którego z łatwością dało się zawinąć w kurtkę, wyrosła na dużego psa. Weterynarz mówił, że będzie jeszcze większa. Z obawy przed wielkością czworonoga, Kinga zapisała ją na szkolenie dla psów, obejmujące posłuszeństwo oraz obronę. Nie spodziewała się jednak, że kiedyś się to przyda. Mężczyzna ryknął z bólu i cofnął się. Vida puściła jego udo i zaczęła głośno szczekać oraz warczeć. Kinga złapała ją za obrożę, pochwaliła i wciągnęła do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Dawid stał oniemiały, ale po chwili otrząsnął się. Zaczął walić w drzwi i odgrażać byłej narzeczonej.
- Nie zostawię tak tego!  Przyjdę tu z policją! Ciebie zamkną,  a tego kundla pozbędą się raz na zawsze! - splunął na drzwi. Mamrocząc coś pod nosem, wziął swoją walizkę i kulejąc zszedł ze schodów. Miał roztargane spodnie i krwawił.
- Głupia dziwka, będzie tego żałować! - pomyślał i udał się w stronę najbliższej przychodni lekarskiej.
Roztrzęsiona Kinga przytulała sukę. Ta lizała ją po rękach, jakby chciała ją pocieszyć. Siedziały obydwie w przedpokoju dłuższą chwilę. Gdy emocje nieco opadły, dziewczyna wstała  i udała się do salonu. Sięgnęła do regału po teczkę opisaną "DOKUMENTY". Otworzyła ją i pospiesznie zaczęła wertować wszystkie pisma jakie tam się znajdowały. Kartki szeleściły pod jej palcami. Doskonale wiedziała czego szuka.

- Jest! - krzyknęła radośnie. Spojrzała się na Vidę, która w odpowiedzi zamachała ogonem - Gówno nam może zrobić! - zadowolona odłożyła teczkę na swoje miejsce. W ręku trzymała pismo informujące o wymeldowaniu Dawida.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz